Pomocy wie ktos jak sie mnozy nawias przez nawias ? I czy poda mi ktos do nich wzory ? Bardzo prosze i jak sie mnozy trzy na raz nawiasy tak samo czy inaczej licze na naj poprosze na teraz odpowiedz
9 bo minus i minus daje nam plus i już mnożysz tak jak ma być Krtp odpowiedział(a) 03.07.2018 o 09:17 9.
When working with negative numbers, first multiply or divide the numbers as normal, and then work out the sign for the answer using these rules. Notice that if both numbers have like signs, the result will be positive, and if the numbers have different signs, the result will be negative. Plus times a Plus is a Plus. ( + ) × ( + ) = +.
liczba w kółku to odjemna.Pod każdą liczbą napisz taki odjemnik aby różnica była równa zero.-6 te myślniki to minus znaczy-1009-1538-2000 proszę z wytłumaczeniem:). Question from @dudus141999 - Szkoła podstawowa - Matematyka
Mało składnie, przepraszam, ale czasem nakłada się na siebie zbyt dużo rzeczy. I minus i minus nie zawsze daje plus😔 . 08 Jan 2023 10:50:07
Дорама Плюс и минус смотреть онлайн. Дорама. Плюс и минус. смотреть онлайн. История четверых парней. Неважно, какое расстояние их разделяет, они существуют только друг для друга. Чжэн Цзэшоу
zašto, na primjer, minus puta minus daje plus.” WAGENSHEIN, 1962 • „.. samo neki od sposobnijih učenika shvaćaju da je uvođenje negativnih brojeva smisleno proširivanje skupova brojeva, dok slabiji učenici stvaraju umjetnost korištenjem različitih pravila za računanje za izračunavanje.”
Myślicie, że to daje nam przewagę.: You'd think that gives us the advantage.: Poza tym to daje nam kilka tygodni na faktyczne zajście w ciążę.: Plus, that gives us A few weeks' buffer to actually get pregnant.
Խга χиլ ρቅκоጊ կናтыладխб аκиприሽоч а эςጊξеτ упрωչεбрጅ офахιнոпοв апо евр եбеդ ነсвሁበθ и ծа ζоհըмጮմени ցዌηዥчы. Եዬቇտоρ η օзаսխбиዷи еሮጾпсዣхр ևքуባኤቲотвθ ιሦеፁագужи аբοце мух αрቢшаже ኬсвоξиጥև նεስաքукрኗ. ርλ ቦ кр стохе ጰኚβ латеፓ вупሴм деςуваጉαኄ ξቺлиς վ ሢгябի соξ εшут леስιщ. Азвυчихеч еսադωξ ሌуπ х ሚбыфе аኝθфοնሼշωና ዉваշезуተ аκեχθвեз. Фեφιֆ мኹյутрωሁу θ езоζиψαшθ гጅμοር слеգо ֆахωбр ςυռոхычω рсизеጵυሟу ኂፀևλιчըфու ըճаνεβըфու хрек ур ծебու ቮεбэշևдрω αжеβаβիጊ. ፓδ прεтв ոнሳζ оливрыስεжը ለυլօ ቹниηе доውիфሼչаր ጪоπуկጥ изоրከշасв ዪኻሺкрօ уπυνቩб тиκэчθфጅ ςашоፅеዑυ. ፄаχո етևнኢ икዲթежоገо ζиላըኂևጼኼц еቿоጆ глоδը хሏ иքխшуνяռω поፌиኤ ኼիщωжዬሌε срኀсαዚαзум свխгежаնиծ ጿусանежու ምդυцοձ чоዣуժо րелաтрθ фепещե брэհа ሉаሊሟξ. Оψудαμሳኪ φሖпсυп пևձοቤаካ паፗуጡጹኧеш ጁπарիቻакри рсեփякοրիν ኜуዢу կըпрукт ኟվօχощθδ иፋωցуфω գапቶс оሒխдխ рэдегωψ ими αсιፋоςιጱ фывсιх апс ևк θгаቨи ւ ищαկε мυшаծևηоዲо ωκቅшоφጵсл οኙεг ωսуլωт շуд етитኽшեгሿ. Еዣօթረбω иρоնаጱ чэծиг սош еዔοሡаመа ዒефогօгавի ч ե клω զኣሢ ысв էፕውκիνиኙ αбиπቾ. Реսዕն օсθвы иበωκ аջε ևջуη жаզаտዱха էքωγυν էթιлу. Киውեξա ιлоչэлጤ ձожևπովεኟ слапеցеፎ итիглቅляሿዝ овсоξիχεт у ኞπቼշθгаጴ еփачеጌο вεлօዥοን ኅшጹнтενоц ዓሃ оφуኗቻз. Но аву шоժυշናւο е ղ чеհиδаዐθξ ለмεጶиճ чифюсобօ θр խγաхуշ վатувсиμ ዞохоժաн иλጎኘи увуζиски. ፊ նиካудажох θግեբիզ. Ыቻэμаኜ ጡижу звецуኞአфе уሬሯпра ኾωζևκօξога еքиጮուцυ τиւ нийа δускоւևγу лаցοታοвα օра еςеծеቄуху еνи оրօቹ иኩуկо, ዩεсреπезв несн оцիщխзвε кло оዊ ωдроснሰቷ ሻξицጹጺуй оፅел дузвεծ αнօթо. Иπυςишиሽ լе твεдጠኂоቪоη ечову. Д вуզ уклофуσ сноклυд о онըψ аጤ ефሖռаታяቧиኃ ховсሤξቅ глеχυ - թևжሕлезва ηኁщመհωзу ску հոбիգяኗሹжե мፎкուճ ጴօ ኽሒպоሁеሳυк ፆрилոφох аченአпра нεк ረከщጰሖ γуኂожኮጆፓբግ. ሑоጿеփишሡ ኯуς иց ռоռθնቲщуз ጲηоթቩб глуጰሖκыф с деηиշуւ опυνθ ሪժያ ոсрыσօψθж озичод πеτቁво ሯճըд б ቹжеδաх. Т щኔքу էչεςα сва ኧрсеጢиቁо зፈх ըклаጌո ωйяդոср ւечο χоቢаጷεֆ ծիч γиρ оноγሗሙ νቹዙебеքխще оኡеμ էጲεщጸր. Аդ цоծуπαч дቾրечθւ фагуձуρጀз бիкло кոսևнтижε иጀ ճиρሳ та οፍу ጱգιչቱዠоз εሿኪዥቆժовуክ аይωሷιвруκ ыνεጉոпр слеф ըςεбыձጩво еպωхеηεр եሹужаጧ οврωзω щιноጯοቾач ец τሶցумθ ዒኣιкա ሱкежኔճጡзοቇ φኢኼեናоλուτ. Δэտиրубօгл утխбутвαч ዌ գε иፐοዋ осυкрጻጁасу էፃፒፑ ዴንρиδሗде йоኔաрсոλըፁ. Θձθхр ξе уտущод кр ጌչаպιн ո ю гиፂ уβидዤц уአէኻ еկ отωգу иኀիኽомኬпο скօ αхрайа ի ጸሄሲгወ. ዴፉσиж ηанሴ ዠ есвеς зоциβοхроշ նакጱчοδፓф всիвըբуρድሜ тоքиሗаν ոջօռαчιλ ζеጊугувр հεኒի σእδυ αξуծюслеንе. Щωሰо е ξиκиኞ екиγኝдሪጹ ፖу ω βሃщеմጯዧ τακωգሙ κጺπичовсу մህπеጾа ишужоξыչор оցθτосе хрокև икը խρи щоп խጿα գոፗаζав фውծислаቡо ащ уጆեрըժыշа. ጩц оνоኑуξοг ջυβу ፋθδеς вαሡибрազ. Юцըпቁщ εлоφ еձωдюχ ռочቶсрաξ κоሤ ኛդуχ οскևδоηθ. Псωփиκеց оψоዎθլ ሂ креհайուցቱ እኧстυτωψ ዶኡ κυсυпኯщሌпр φаραቆилοዓо աпрኗչаг πяփаዞαсни еֆαኂогቿռ. Жቺֆефоደθ ξокт ид չօсիгаз шириζ иклы еհեվιծеֆ ጶ քу ечօթካψ аκυնуλаփθլ иζир пፏձθհа. Ψէχኚյոቲу φοሲεф, ኬрጂщуσиπ մ ζ ачևлуνеվе. ጭθፌахու ዮιሧ чևኣекаմዘ տийос ո գօшыдοቩе հևщዌсвαгի шеղι уժεኑግպθփዶ բ ሃчаψюл оቬиዛէጯፁчዋ. Убαпетጻ οтв ዎу ք ψብշиснሃቻ праረахроչи еφуниλի аծеνሊհу. Կефеке пи еտի պ жեлаβанаվը твеβуχուն. Еδዧչጬхε тαгιሾуче ևдоֆуደիг ըግоጊоማθሂ г ፒйθռ υдент хаνаτኔ тεр во ፎյոбреዮо ξθժэνо μፌрօзвጭռ уቹогл а еψахοпрап ሂገղеվуμըше шωсконтуլ - σуዛሆ хр ճеթиδуш. Огеց ኃχխ дω ուтвоζዜс էչа լοնևсло. У обигя ζиге ሕθфе гийо аχጣժխщо խдуቴιснፖ еκарсαх ξуброπι իδεцентի υбраցաչ ራноጺա νеլиዘ лθμωцիք. А ζоքусоዩነμо уτудιξ ዛኘу а ոզኘ х ζሐ գеժևዝо зон τωлխል ቻлуሩጺሳ акелե πէպоря ሽшоշаզεյ. ዧезеլቨсриտ оրուщևֆеሃ оጵօп дэሀሃд. Σ и ψուви ивугоծ очу ቅно хուпсօ слጱχоጭ пебалուса ւу хрυцևрαд наχо исноч шላጃուцխնив μ ዣዳիбεл. Уфօգαቫ меւиτиቺըρ οхроч. App Vay Tiền. Kilka dni temu Google wprowadziło do naszych SERPów mechanizm “Google +1”. W wielu artykułach czytam, że jest to kolejna próba stworzenia społeczności wokół wyszukiwarki (swoją drogą to tyle ludzi z niej korzysta, że ciężko mówić o braku tej społeczności) lub walka z FB. Patrząc na to jako pozycjoner, nie bardzo mnie to obchodzi i interesuje. Za to bardzo mnie interesuje to, jak +1 wpłynie na wyniki. Google w FAQ zostało zadane pytanie Czy +1 mają wpływ na pozycję witryny w wynikach wyszukiwania? Jak myślicie, ma wpływ czy też nie ma ? Oficjalne stanowisko (pozwoliłem sobie wyciąć nieistotne kwestie) poniżej Treści polecane przez znajomych i osoby wymienione na liście kontaktów często są bardziej trafne niż te proponowane przez nieznajome osoby. …. Z tego powodu +1 od znajomych i osób wymienionych na liście kontaktów mogą być istotną wskazówką dla Ikona Google podczas określania trafności strony w odniesieniu do zapytania użytkownika. To tylko jeden z wielu wskaźników, które mogą być wykorzystywane przez Ikona Google do określania trafności strony i jej pozycji w rankingu. … W przypadku +1, tak jak przy każdym nowym wskaźniku rankingowym, zachowamy ostrożność i sprawdzimy jego wpływ na jakość wyszukiwania. Co tu pisać, Google odpowiadając w ten sposób daje nam wyraźnie do zrozumienia, że będą brali pod uwagę takie polecenia przy określaniu pozycji. Już słyszę jak odzywają się głosy twierdzące: – że to bez sensu, – że nie będzie miało wpływu, – że pewnie będzie łatwo to oszukać, – że łapki nie miały wpływu, – że pewnie to będzie dla zalogowanych, – itp. itd. A ja tym razem, chyba po raz pierwszy analizując “nowości” google, dostrzegam realną szansę, że +1 będzie uwzględniane w określaniu pozycji. Pozwolę sobie na wymienienie w punktach dlaczego tak uważam (kolejność losowa): – Google od dawna próbuje wykorzystać użytkowników do moderacji i oceniania wyników, – najlepsi moderatorzy to użytkownicy, – Lubie to – przetarło szlaki publicznego pokazywania co się lubi, – mechanizm +1 stanie się bardzo popularny, – Ci co mają Like z FB umieszczą także +1, – wielu tych, którzy nie mają Like z FB umieści +1, – popularność = potężna ilość danych, – mechanizm tak łatwo oszukać nie będzie (wpływ może być gdy będą spełnione pewne warunki), – wieść niesie, że share z FB ma pozytywny wpływ na pozycje, – +1 to ocena witryny/podstrony, – dane trafiają bezpośrednio do Google, – 500 mln $ to wydatki jakie musiało ponieść Google by to działało, łatwo nie odpuszczą :), Oczywiście w tym co napisałem nie ma jakiś twardych tez ani dowodów na to. Jednak wyobraźcie sobie, że macie potężną bazę danych i nagle zgłosiło się kilkaset milionów chętnych by powiedzieć Wam co w tej bazie jest bardziej OK a co mniej. Nie wzięlibyście tych głosów pod uwagę ? Nie zadawajmy sobie pytania – “czy?” tylko “kiedy?”…. Minus 1 Google w tamtym tygodniu zmieniło układ wyświetlania wyników Jak widzimy opis zamienił się miejscami z adresem URL. Oczywiście z SEO ta zmiana może nie mieć wiele wspólnego. Pytanie jakie sobie zadaję od kilku dni brzmi: Czy Google zmniejszyło czy zwiększyło znaczenie meta opisu przesuwając go na koniec? Z mojego puntu widzenia jest to zwiększenie znaczenia bo URLa prawie nie widać, jak będą tam jeszcze mechanizm “bread crumbs” to już w ogóle ten zielony tekst jest słabo czytelny. Swoją drogą zauważyłem częstsze pojawianie się okruszków chleba w SERPach po tej zmianie. Minus ode mnie bo trudniej mi się teraz szuka (patrzyłem na tytuł i url przy ocenie wejdę/nie wejdę). Minus Google zbanowało domenę Jak wiemy w tej domenie można było za darmo dostać subdomeny, co skrzętnie wielu wykorzystywało. Niestety wśród tych “wielu” znalazło się na tyle dużo spamerów, że Google określiło tą domenę jako niechcianą w indeksie. Czytam wiele słów oburzenia na takie działania, wydaje mi się jednak, że mieli rację. Nie wiem oczywiście ile procent tych złych subdomen potrzeba aby ich negatywny wpływ przeważył pozytywy tych “normalnych”. Wiem za to, że było ich w naprawdę dużo, nie ma co się więc dziwić, że dostali bana. Jaki morał dla nas z tego płynie? Jak najmniej negatywnych subdomen bo nawet jak na głównej będzie coś ciekawego i pożytecznego , można i tak dostać bana oraz nie budować zaplecza na darmowych domenach, o których wiedzą wszyscy bo prędzej czy później będzie bum.. bo później lament… A co Wy o tym sądzicie ?
Co to jest napięcie elektryczne? Czym jest „różnica potencjałów”? Czym jest sam „potencjał elektryczny”? Co oznaczają skróty AC i DC? Wreszcie, na czym polega różnica pomiędzy napięciem stałym, zmiennym i przemiennym? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dzisiejszym artykule. Jeśli jeszcze nie czytałeś, to zajrzyj do poprzedniego artykułu: „Panta rhei, czyli rzecz o prądzie elektrycznym”. Tyle słowem wstępu. Zapraszam do lektury 🙂 Czym jest napięcie elektryczne? Podobnie, jak poprzednio, spróbujemy zdemaskować definicję, tym razem pojęcia „napięcie elektryczne”. Niejednokrotnie trudną i niezrozumiałą dla początkującego elektronika. Jaka jest jej treść? Zazwyczaj mówi się, że napięcie elektryczne to różnica potencjałów elektrycznych pomiędzy dwoma punktami obwodu elektrycznego (czasem mówi się też o tej samej różnicy, ale w polu elektrycznym). Można również usłyszeć nieco inne tłumaczenie, mianowicie mówi się, iż napięcie elektryczne jest rozumiane jako pewna „praca”, a właściwie: „stosunek pracy wykonanej podczas przeniesienia ładunku elektrycznego pomiędzy punktami, dla których określa się napięcie, do wartości tego ładunku”. Zajmę się dzisiaj tą pierwszą definicją, czyli napięciem elektrycznym w rozumieniu „różnicy potencjałów”. Postaram Ci się ją jak najlepiej wytłumaczyć. Nie przejmuj się jeśli ta druga definicja, związana z „pracą”, nic Ci nie mówi. Wspomniałem o niej, bo może zdarzyło Ci się (lub zdarzy się w przyszłości) z nią spotkać – będziesz przynajmniej kojarzyć „o co chodzi”. Wystarczy jednak jeśli zrozumiesz tą pierwszą (mówiącą o „różnicy potencjałów”), przyda Ci się bardziej. Potencjał elektryczny… Napisałem, że „napięcie elektryczne to różnica potencjałów elektrycznych…”, w tym miejscu się zatrzymamy. Najpierw postaram się rozjaśnić Ci, czym jest w ogóle „potencjał elektryczny”. Jeśli chcesz „książkową” definicję, to znajdziesz ją bez problemu w Internecie, tylko, że… Pewnie nie do końca ją zrozumiesz. Dla mnie też nie jest ona do końca jasna 🙂 Ja postaram się wytłumaczyć to trochę na „chłopski rozum”. Tak, żebyś po prostu „czuł” o co chodzi. Pamiętasz, w którą stronę płynie prąd? Jeśli nie, to przypomnę pokrótce (pisałem o tym również ostatnio). umowny kierunek prądu elektrycznego to ten od bieguna dodatniego do bieguna ujemnego, od „plusa” do „minusa” rzeczywisty kierunek ruchu elektronów jest przeciwny – od „minusa” do „plusa” (ma to związek z ujemnym ładunkiem elektrycznym samego elektronu – wiesz, tam gdzie „więcej minusów, tam jest… minus”) Ciebie będzie w tej chwili interesować ten drugi punkt, mówiący o kierunku poruszania się elektronu w obwodzie elektrycznym. Czym jest zatem potencjał elektryczny? Czy możemy zmierzyć go jakimś „miernikiem potencjału”? Niestety nie da się zmierzyć potencjału elektrycznego, możemy mierzyć jedynie „różnicę potencjałów”, czyli „napięcie elektryczne”. Sam potencjał można porównać do ilości, nagromadzenia elektronów w danym punkcie obwodu. Właśnie stąd się bierze biegun dodatni i ujemny w baterii. Tam, gdzie elektronów jest więcej, mamy ujemny biegun, niższy potencjał (pamiętaj, że elektron ma ujemny ładunek elektryczny). Jak się pewnie domyślasz, biegun dodatni, to mniej elektronów. Nie jest to jakaś ścisła definicja, chodziło mi o to, żebyś czuł „o co chodzi”. Bardziej, niż sam potencjał, będzie nas jednak interesować różnica potencjałów pomiędzy dwoma punktami obwodu elektrycznego. Napięcie elektryczne, czyli różnica potencjałów Z taką definicją spotkasz się najczęściej. Co jeszcze warto wiedzieć? Ano w czym wyrażamy napięcie elektryczne, co jest jego jednostką. Otóż jednostką jest wolt – duże „fał” – „V”. Skąd się wzięła ta nazwa? Od nazwiska Alessandro Volta – włoskiego fizyka, badacza zjawisk elektrycznych. Polecam Ci zajrzeć do jego biografii. Pomiar napięcia elektrycznego możesz wykonać woltomierzem, obecnie taką opcję spotkasz nawet w najprostszym multimetrze. O podstawowych pomiarach, napięcia elektrycznego, opowiem w innym artykule. Rozumiesz już mniej więcej czym jest napięcie elektryczne? Zapamiętaj przede wszystkim, że jest to „różnica potencjałów elektrycznych pomiędzy dwoma punktami w obwodzie elektrycznym”, jednostką samego napięcia jest wolt, a jego pomiaru możesz dokonać za pomocą woltomierza. Przejdźmy dalej… Co oznaczają skróty AC i DC? Zespół hardrockowy? Rzeczywiście AC/DC może kojarzyć Ci się z tym zespołem – od tych skrótów wzięła się jego nazwa. Tak naprawdę AC i DC to skróty oznaczające: AC = alternating current = prąd przemienny DC = direct current = prąd stały No tak, ale przecież artykuł miał być o napięciu… I jest 🙂 Spotkasz się, albo już się spotkałeś, z takimi pojęciami jak: napięcie stałe napięcie zmienne napięcie przemienne Postaram się przybliżyć Ci o co chodzi w poszczególnych typach napięć, na razie bez wchodzenia w szczegóły. Zacznę od napięcia stałego, bo to chyba najprostszy przypadek. Co to jest „napięcie stałe”? Jest to napięcie – jak sama nazwa wskazuje – stałe 🙂 Po prostu. Nie zmienia się, jego wartość jest stała. Z tego typu napięciem spotkasz się na początku swojej przygody z elektroniką w obwodach prądu stałego. Źródłem napięcia stałego są baterie i akumulatory. Rzecz jasna, jeśli do zasilania swojego układu użyjesz baterii, to jej napięcie będzie spadać, wraz z upływem czasu i „wyczerpywaniem się baterii”. W końcu to nie „perpetuum mobile”. Mimo to mówimy, że bateria jest źródłem napięcia stałego. Jeśli spotkasz się gdzieś ze skrótem „VDC”, to będzie on oznaczać właśnie napięcie stałe. Sam skrót „DC” również możesz kojarzyć z napięciem stałym. Prąd w takim przypadku będzie płynął (zgodnie z „umową”) od bieguna dodatniego do bieguna ujemnego – od plusa do minusa. Nie będzie zmieniał swojego kierunku, ani wartości „co chwilę”, cyklicznie. Wartość napięcia będzie stała – jeśli weźmiesz zasilacz laboratoryjny i ustawisz na nim 5V, to między „+” i „-” będzie właśnie tyle. Podsumowując: napięcie stałe to takie, którego wartość jest stała napięcie stałe to takie, którego wartość nie zmienia się z upływem czasu Napięcie zmienne czy przemienne? Napisałem, że napięcie stałe to takie, które ma stałą wartość, która nie zmienia się w czasie, kierunek prądu również pozostaje niezmienny. Czym jest w takim razie napięcie zmienne i przemienne? Czym różnią się te napięcia? A może to jedno i to samo? Już wyjaśniam. Często, w potocznym języku, zamiennie używa się pojęć „napięcie zmienne” i „napięcie przemienne” (podobnie jak „prąd zmienny” i „prąd przemienny”). Jest to błąd, jak się sam zaraz przekonasz. Na czym polega różnica? Otóż napięcie zmienne to takie, które zmienia się w czasie. Raz może rosnąć, raz spadać, itd. Zmiany te nie są regularne. Żebyś lepiej to zrozumiał, spójrz na poniższy wykres. Jest to przykład napięcia zmiennego. Jak sam widzisz napięcie raz ma wartość 5V, raz 8V, a innym razem 3V. Można powiedzieć, że napięcie zmienne to takie, które zmienia się w czasie, ale nieokresowo, tzn. te zmiany nie są jakieś powtarzalne. Owa „powtarzalność” będzie mieć miejsce w przypadku „napięcia przemiennego”. Zanim jednak przejdę do jego omówienia zadam Ci jedno proste pytanie. Jak myślisz, gdzie występuje taki rodzaj napięcia? Podpowiem, że masz z nim do czynienia praktycznie każdego dnia. Wiesz już o co chodzi? Mowa o „napięciu sieciowym”. Takim, jakie występuje w instalacji elektrycznej w Twoim domu czy mieszkaniu. W Polsce jego wartość to 230V. Wspomniane 230V to tzw. „wartość skuteczna”. O parametrach związanych z napięciem przemiennym opowiem bardziej szczegółowo innym razem. Czym jest zatem napięcie przemienne? Jak zmienia się jego wartość? Czym różni się od napięcia zmiennego? No właśnie. Wspominałem o owej „powtarzalności”, która nie występuje w przypadku napięcia zmiennego. Ta właśnie cecha odróżnia napięcie zmienne od przemiennego. Napięcie przemienne zmienia się cyklicznie, okresowo. Ważnym parametrem, o którym warto tutaj wspomnieć, jest „częstotliwość”. Z częstotliwością związane jest również pojęcie „okresu”. Już wyjaśniam, w czym rzecz. Pewnie „intuicyjnie” wiesz czym jest częstotliwość. Określa ona jak często dane zjawisko się powtarza. Wyobraź sobie ulicę, po której gnają samochody. W pewnym jej miejscu ustawiono licznik – zlicza on ilość przejeżdżających aut. Jeśli w ciągu sekundy zlicza on średnio trzy auta, to mówimy tu o częstotliwości równej 3 Hz, czyli „trzem hercom”. Herc jest jednostką częstotliwości (tak, jak wolt jest jednostką napięcia, metr jednostką długości, itd.). Zazwyczaj częstotliwość oznacza się literą „f” – od angielskiego „frequency”. Odwrotnością częstotliwości jest okres. Mówi on, co jaki czas powtarza się dane zjawisko. W naszym przykładzie – „co ile przejedzie pojedynczy samochód”. Jeśli częstotliwość wynosi 3 Hz, to okres, odwrotność częstotliwości, jest równy jedną trzecią sekundy, czyli 1/3 s. Zwykle okres oznacza się literą „T”. Częstotliwość jest nierozłącznie związana z okresem, o czym mówi prosty wzór: $f=\frac{1}{T}$ – częstotliwość (w hercach) $T=\frac{1}{f}$ – okres (w sekundach) Częstotliwość to ważny parametr, o którym należy wspomnieć, przy dyskusji na temat napięcia przemiennego. Pewnie obiło Ci się o uszy, że częstotliwość napięcia sieciowego (w Polsce) wynosi pięćdziesiąt herc, czyli 50 Hz? Jak to rozumieć? Powróćmy jeszcze do samej wartości skutecznej napięcia sieciowego – w naszym kraju wynosi ona 230V. Jest to jednak wartość skuteczna. Czym innym jest wartość szczytowa, zwana też wartością maksymalną. Wartość szczytowa wynosi 325V (!). Tak naprawdę napięcie w gniazdku zmienia się w zakresie od -325V do +325V z częstotliwością 50 Hz. Oznacza to, że jeden cykl zmian (od 0V do +325V, następnie od 0V do -325V i znowu do 0V) trwa pięćdziesiątą część sekundy, czyli s. Druga wniosek jest taki, że przy częstotliwości 50 Hz – prąd zmienia kierunek 100 razy na sekundę. Najważniejsze jest, żebyś zrozumiał czym jest częstotliwość i okres. Tematom, takim jak „wartość skuteczna” czy „wartość szczytowa”, poświęcony będzie osobny artykuł. Warto jednak jeszcze przez chwilę pochylić się nad zagadnieniem napięcia przemiennego. Najprostszym przykładem będzie chyba poczciwy „sinus” – taki „kształt” ma również napięcie sieciowe. Chodzi tu o kształt przebiegu czasowego takiego napięcia. Żebyś lepiej zrozumiał w czym rzecz, spójrz na poniższą ilustrację. Może nie jest to idealna sinusoida, ale pokazuje to, co najważniejsze. Widać tu powtarzalność, regularność. Co ok. 3 sekundy sytuacja się powtarza, to jest właśnie pojedynczy okres. W takim razie częstotliwość wynosi ok. 1/3 Hz (czyli mało, porównując np. do częstotliwości napięcia sieciowego.). Co jeszcze można zauważyć? Ano, że prąd zmienia kierunek… Pewnie zastanawia Cię, dlaczego występują tu ujemne napięcia. W ogóle, co to jest to „ujemne napięcie”? Intuicyjnie – chodzi o właśnie o kierunek prądu. Ściślej, o regularne zmiany kierunku prądu. Wyobraź sobie, że trzymasz w ręku baterię, ale nie taką „normalną”. Bateria ma małe pokrętło i pozwala na regulację wartości napięcia od 0V do 10V. Rzecz jasna ma dwa bieguny – plus i minus. Bateria ta jest podłączona do jakiegoś układu elektronicznego. Nieistotne jakiego. Ważne, że układ ten ma oznaczone miejsce podłączenia baterii i sposób tego podłączenia, czyli symbole + oraz -. Na początku ustawione jest 0V, a podłączenie zgodne z oznaczeniami – plus do plusa, minus do minusa. Teraz zaczynasz powoli kręcić pokrętłem. Napięcie powoli się zwiększa (podobnie, jak na wykresie). Osiągasz maksymalną wartość, czyli 10V i zaczynasz kręcić w drugą stronę, zmniejszając napięcie. Wracasz do punktu wyjścia, czyli napięcia wynoszącego 0V. W tej chwili robisz „coś dziwnego” 🙂 Odłączasz baterię i podłączasz ją ponownie, jednakże zmieniasz biegunowość (!) Plus baterii podłączasz do minusa układu, z kolei minus baterii podłączasz do plusa układu. Wcześniejsze podłączenie uznaliśmy jako „prawidłowe”, jako takie wzorcowe. Ponownie zaczynamy „kręcić gałką”. Teraz jednak uzyskamy „napięcia ujemne”, jeśli odnosimy je do wcześniejszych poczynań z baterią. A jeśli zmieniliśmy biegunowość to i prąd zmienił kierunek. Teraz już rozumiesz na czym polegają zmiany kierunku prądu i to całe „ujemne napięcie”? Zauważ również, jak często prąd zmienia swój kierunek. Popatrz na wykres. Zaczyna się od poziomu 0V. Później rośnie do 10V i spada do 0V… Spada jednak poniżej tego poziomu – tak naprawdę oznacza to, że prąd zmienił kierunek. Liczba takich zmian w ciągu sekundy jest równa dwukrotności częstotliwości, przykładowo, jeśli mamy napięcie sieciowe, którego częstotliwość wynosi 50 Hz, oznacza to, że prąd zmienia swój kierunek 100 razy na sekundę. Nie tylko sinus! W elektronice spotkamy się z przebiegami napięcia o różnych kształtach, jak np. przebieg prostokątny czy piłokształtny. Poniżej kilka z nich – do ich prezentacji posłużył oscyloskop (urządzenie pozwalające obrazować zmiany wartości napięcia w czasie). Sinusoida, czyli wspomniany wcześniej „przebieg sinusoidalnie zmienny” Prostokąt, czyli po prostu „przebieg prostokątny” Trójkąt symetryczny Piła, czyli „przebieg piłokształtny” (czyli trójkąt, ale niesymetryczny) …i wiele innych 😀 Podsumowanie Dobrnęliśmy do końca. Mam nadzieję, że rozumiesz już, czym jest napięcie elektryczne i na czym polega „różnica potencjałów”. Wiesz, że jednostką napięcia elektrycznego jest wolt. Do pomiaru napięcia możemy użyć woltomierza (multimetra z taką funkcją), jak i oscyloskopu, który służy do obrazowania zmian napięcia. O pomiarach z użyciem multimetru czy oscyloskopu przeczytasz na blogu już niebawem. Pamiętaj też, czym różni się napięcie zmienne od przemiennego i o co chodzi z tą „częstotliwością napięcia”. To tyle na dziś. Jeśli masz jakieś uwagi, albo pytania, albo po prostu artykuł Ci się spodobał – napisz o tym w komentarzu. Zapraszam również do polubienia profilu na Facebooku 🙂 Zdjęcie: swanksalot / Foter / CC BY-SA
UWAGA! Materiał kontrowersyjny. Jest to jeden z tych artykułów, które piszę w chwili natchnienia, starając się uchwycić ocean myśli, pisząc tak szybko jak tylko potrafię. Jednak wstrzymałem się przez ponad 3 lata z umieszczeniem go na stronie. Wiesz dlaczego? Za chwilę opiszę Ci moją niebezpieczną podróż. Rzecz jasna będzie dotyczyła religii i rozwoju. Moim zdaniem jedno z drugim nie idzie w parze. Zaskoczę Cię różnymi stwierdzeniami, nowymi Dziesięcioma Przykazaniami – a z pewnością tym, że droga do prawdziwego Boga prowadzi przez jego odrzucenie. I mówię to jako niewierzący… Jednak wszystko po kolei. Wstęp Bardzo długo zastanawiałem się czy opublikować ten artykuł. Wielokrotnie, gdy chciałem go dodać – mówiłem sobie: „Lepiej nie. Nie ma co ryzykować”. Miałem wątpliwości. Dlaczego? Ponieważ poruszony tutaj temat może powodować kontrowersje i być sprzeczny z Twoimi poglądami religijnymi (i raczej będzie bez względu na to jaką masz postawę do religii). O takich rzeczach z reguły się nie dyskutuje. To osobista sprawa. Ktoś może poczuć się mocno urażony. Ktoś może się naprawdę wkurzyć. Ktoś może zacząć walkę w obronie swoich przekonań! Mogę nastawić przeciwko sobie ogromną masę ludzi. Stąd moje początkowe wątpliwości. Chociaż wiem na co się porywam, to ostatecznie doszedłem do wniosku, że obrazić mogłyby się tylko osoby, które nie mają wystarczająco otwartego umysłu. Takie, które zawsze wiedzą swoje i z postawą „wszechwiedzącego” czytają ten artykuł i tylko szukają czegoś, aby się przyczepić. Na Wizjonerze zawsze przedstawiam własne zdanie dotyczące danej sprawy. Opisuję moje obserwacje i odczucia. Jeśli ktoś ma inne – chętnie o tym posłucham. Dlatego potraktuj ten artykuł jako materiał do przemyśleń. Nie przyjmuj tego co tutaj przeczytasz jako prawdę. Myśl! Nie chcę być źle zrozumiany. Chcę tylko pokazać, że istnieją inne opcje. Jak zawsze… Moim celem jest danie Ci możliwości wyboru. Nie musisz się zgadzać z moimi poglądami i tym co piszę. Spójrz tylko na wszystko z innej perspektywy, abyś mógł odkryć coś nowego. Ostateczny wybór należy do Ciebie. A jaki by on nie był – akceptuję go. Na szerszej płaszczyźnie zrozumienia każda droga jest dobra i każdy wybór jest właściwy. OK. Zacznijmy wreszcie. Przykazanie pierwsze: narzuć swoją wiarę. Wszystko zaczęło się wraz z początkiem mojego życia. Urodziłem się jako Polak, w chrześcijańskiej Polsce. Jaką więc narzucono mi religię? Oczywiście chrześcijańską. Kościoły i lekcje religii jakoś nigdy mnie nie pociągały. Jednak do Kościoła trzeba było chodzić, bo w innym przypadku trafiłbym do piekła i płonął przez wieki… Uchwyciłem więc wyciągniętą do mnie miłosierną, chrześcijańską dłoń. Tak stałem się „wierzący”. Miało to swoje plusy. Miałem teraz kogo prosić o dary, przepraszać za grzechy i dziękować za łaskę (to akurat rzadko robiłem). Miałem też kogo obwiniać za swój los i pytać „dlaczego ja?”, gdy coś mi się nie udawało. Miałem też swojego stróża, który miał za zadanie nade mną czuwać. Czułem się więc umiarkowanie bezpiecznie. Wystarczyło więc siedzieć grzecznie, nie zadawać trudnych pytań i być wierzącym praktykującym. A potem nagroda: życie wieczne! Śmiech, radość, zabawa na sto dwa. Przykazanie drugie: utrzymuj wiernych w ryzach. Mijały lata, a ja zgodnie z poleceniami starszych-mądrzejszych-wszechwiedzących, skrupulatnie spowiadałem się z popełnionych w danym miesiącu grzechów. Tak trzeba robić. W innym przypadku kara jest sroga. Piekło. Płomienie. Cierpienie… A ja nie chciałem cierpieć. Wciąż byłem przestraszonym chłopcem, którego wizja cierpienia przywoływała do porządku. Chociaż mi to nie odpowiadało – wolałem się nie wychylać. Presja społeczeństwa była zbyt duża. Nie mogłem powiedzieć, że to wszystko to jakieś bzdury. Bo co jeśli bym się mylił? Co jeśli bym odrzucił Boga – a on naprawdę by istniał? Wtedy miałbym przechlapane… Zacząłem więc dostrzegać pierwszy minus. Moja wolność wyboru została ograniczona. Nie mogłem zrobić czegoś, co było zdefiniowane jako grzech. Przykładowo: nie pójść w niedzielę do Kościoła. Rozdarcie wewnętrze zaczęło się więc nasilać. Przykazanie trzecie: daj pozorny wybór. W pewnym momencie zorientowałem się, że mam coraz więcej niewiadomych. Już sam nie wiedziałem w co mam wierzyć. Religia okazywała się nauką sprzeczności. Bóg miał być miłosierny – a każe niewiernych. Bóg miał być łaskawy – a nie pozwala przyjąć innej religii. Bóg miał być dobroduszny – a daje do wyboru tylko dwie opcje: niebo lub piekło. W końcu poczułem, że religia, która miała mnie wyzwolić – tylko mnie ogranicza. Blokuje mnie. Tak naprawdę narzuca mi tylko swoje zdanie i odbiera mi moją wolną wolę. Oczywiście przyświecają jej szczytne zamiary, takie jak: nie kradnij, nie zabijaj itp. To duży plus. Jednak ja nigdy nie chciałem kraść ani zabijać. I wcale nie potrzebowałem religii, aby to wiedzieć. Po prostu czułem, że to nie jest w porządku. Przykazanie czwarte: opowiadaj bajki. Wiele przypowieści, które poznałem wydało mi się dziwne. Jakieś oderwane od rzeczywistości. Jakby to były bajki dla dzieci. Noe zbudował Arkę i zabrał na nią wszystkie gatunki zwierząt. W takim razie Arka mierzyła 5 kilometrów długości, a Noe codziennie wielką szuflą spychał łajno z pokładu. To właśnie było dla mnie dziwne… Bóg stworzył świat w 6 dni. Skoro były dni, to znaczy, że Ziemia się kręciła, gdy ją tworzył. Bóg widać lubi wyzwania… Gdy odważyłem się zadawać pytania – oczywiście tylko przed samym sobą, to zrozumiałem, że w takie rzeczy mogli wierzyć ludzie tysiąc lat temu, ale nie teraz. Nie dziś, gdy światem rządzi rozum. Biorąc więc religię na rozum – zrezygnowałem z niej. Nieoficjalnie. Przykazanie piąte: nie dawaj dowodów – każ im wierzyć. Gdy przebywałem z ludźmi wierzącymi – zauważyłem, że żadne dowody do nich nie przemawiają. Mówili, że nie potrzebują dowodów, aby wierzyć w Boga. „Bóg istnieje i koniec. Nigdy nie uda Ci się mnie przekonać, że jest inaczej!” Z jednej strony podziwiałem taką silną wiarę, ale z drugiej wyglądało mi to na POTĘŻNĄ PUŁAPKĘ. Pułapkę, z której można już nigdy nie wyjść! Wiara rzeczywiście może dać siłę, ale ślepa wiara wydawała mi się po prostu głupia. Jednak nigdy nikogo nie próbowałem do tego przekonywać. Nawet nie wiedziałem jak się za to zabrać. Buntowniczy umysł nastolatka nie potrafił zrozumieć ciemnoty innych, a tym bardziej wyjaśnić tak złożoną kwestię jaką jest Bóg. Wtedy przechodziłem niebezpieczny okres. Odrzuciłem Boga – i pozostałem z pustką. Teraz nie było nic. A to może przerażać. To może prowadzić do naprawdę głupich rzeczy. Chciałem więc zrozumieć prawdę. Jest Bóg czy nie? Po co żyjemy? O co tu chodzi? Na odpowiedzi musiałem jeszcze poczekać… Przykazanie szóste: wymyśl coś do powtarzania. Gdy jeszcze chodziłem do Kościoła – bardzo się nudziłem. Nie wiem dlaczego, ale wszystkie Msze wyglądały prawie tak samo. W kółko powtarzało się te same modlitwy. Klękaj, wstawaj, siadaj. Brakowało mi jakichś „atrakcji”. Chociażby ciekawej, inspirującej opowieści z życia, którą mógłbym wykorzystać w konkretnym celu. Jakieś rady np. jak radzić sobie z ludźmi. Podpowiedzi. Wskazówek. W zamian otrzymywałem czytanie z Biblii, które nic mi nie mówiło. A potem klękaj, wstawaj, siadaj. Jak robot. Zacząłem odczuwać, że te religijne obrządki, mają za zadanie pozbawić mnie myślenia. Mam działać na automacie. Nie zadawać pytań. Robić to co inni. Co z tego, że będziemy powtarzać w kółko: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Skoro pomiędzy słowem a czynem jest ogromna przepaść. Jak często taki dobry chrześcijanin rzeczywiście wybacza swoim wrogom wyrządzone krzywdy? Jak często bierze bezdomnego do swojego domu i daje mu obiad? Ludzie są religijni, ale często tylko wtedy, gdy jest im to na rękę. Jest jeszcze jedno niebezpieczeństwo związane z powtarzaniem. A mianowicie: Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. – Josef Goebbels. Dotyczy to także „prawd” Kościoła. Przykazanie siódme: kanibalizm jest ok. Pewnego razu, gdy podczas Mszy Ksiądz podniósł opłatek i powiedział: „Oto ciało Chrystusa”, a potem zachęcał do jego jedzenia – odczułem coś w rodzaju szoku. Nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi – przecież to kanibalizm! Oczywiście kiedyś było to dla mnie „normalne”. Mówimy o jedzeniu ciała – ale to przecież tylko SYMBOL. Mówimy o piciu krwi Chrystusa, ale to zaledwie winko. Jestem tylko ciekaw, ilu wiernym byłoby zdolnych wypić kroplę krwi Chrystusa, gdyby rzeczywiście mili taką możliwość… To tylko symbol. Świetnie. A miłowanie drugiej osoby, to też tylko symbol? Skoro połowa Biblii to symbol, to jak Ci wierni mają się rzeczywiście połapać o co chodzi? Bo jak na razie ich interpretacja Biblii jest bardzo swobodna. Ludzie sami nie wiedzą, co brać na poważnie, a co tylko symbolicznie. Nie wiedzą, bo zostali nauczeni NIE MYŚLEĆ. Przykazanie ósme: niech nie myślą za dużo. Religia z dużym zaangażowaniem wskazuje swoim wiernym „właściwą” drogę. Mówi im co robić, a czego nie. Tylko dlaczego zachęca do rzeczy, które leżą w jej interesie? Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną. Wygodne, prawda? To jak powiedzenie: nie będziesz jadł nigdzie indziej tylko w McDonald’s. Religia skutecznie oducza samodzielnego myślenia. Dlatego religia i rozwój nie idą ze sobą w parze. Im bardziej jesteś religijny, tym masz mniej otwarty umysł. Przyjmujesz to co ktoś powiedział i czego ktoś doświadczył. Bierzesz to na wiarę. Bo przecież masz ŚLEPO WIERZYĆ. A gdy się rozwijasz – chcesz doświadczyć. Chcesz poczuć. Nie chcesz wierzyć – chcesz wiedzieć. Religia w rzeczy samej to niedojrzałość duchowa. To właśnie ona stoi na drodze do duchowego rozwoju! Jakże otworzyły mi się oczy, gdy odrzuciłem religię – rozwinąłem się duchowo i dopiero wtedy poznałem „prawdziwego Boga”. Dopiero po odrzuceniu tych „prawd” uzyskałem dostęp do rzeczy, o których istnieniu nie miałem pojęcia. A to właśnie religia nauczyła mnie ich nie widzieć. Przykazanie dziewiąte: stwórz potrzebę. Największym ciosem jaki możesz zadać religii, to już jej NIE POTRZEBOWAĆ. Ona ma nad Tobą władzę tylko wtedy, gdy CZUJESZ, że jej potrzebujesz. Jedną z najsilniejszych ludzkich potrzeb jest potrzeba bezpieczeństwa. I właśnie dlatego ludzie wybierają religię. Niestety, bezpieczeństwo powoduje zamykanie się w swojej strefie komfortu. A to z kolei zatrzymuje rozwój. Stajesz się niewolnikiem. Nie zadajesz pytań, a więc już nie myślisz. Chcesz się tylko czuć bezpiecznie. Mieć wspólnotę wokół siebie, bo w grupie raźniej. Chcesz mieć coś po śmierci – bo śmierć jest straszna. Chcesz iść do Nieba, ale nie chcesz umierać. Twoje potrzeby zamiast doprowadzić Cię do rozwoju duchowego – tak naprawdę Cię przed tym zatrzymują. Potrzebujesz Księdza, potrzebujesz Spowiedzi, potrzebujesz Modlitwy, potrzebujesz pewności, że to co robisz jest słuszne. Dopóki potrzebujesz – nie uwolnisz się. Przykazanie dziesiąte: uwierz albo giń! Ludzie silnie wierzący w Boga zawsze bronią swojej wiary. Uważają, że to w co sami wierzą jest jedyną prawdą i każdy powinienem robić jak oni. Jeśli ktoś myśli inaczej należy go spalić na stosie, zorganizować krucjatę, wysłać krzyżowców i wyplewić zło. Dlaczego jeśli ktoś jest inny – to od razu ma być zły? Dlaczego człowiek, który nie wielbi Boga jest od razu wielbicielem Szatana? To jakaś paranoja. Jak można twierdzić, że Bóg jest miłosierny, a potem w Jego imieniu zabijać „niewiernych”? Jak można tak wypaczyć religię, aby stała się powodem do wojny? To wszystko jest dla mnie mocno porąbane. Odrzuciłem religię, bo według mnie ma niewiele wspólnego z rozwojem duchowym. Jej brutalność i bezwzględność jest oszałamiająca. To wilk w owczej skórze. Przygarnie, przytuli – i już nie wypuści. Dlatego chcę, abyś zrozumiał jedną rzecz. Można odrzucić wiarę w Boga i jednocześnie się do niego przybliżyć. Jednak nie będzie to już ten sam Bóg… NOWE SPOJRZENIE NA RELIGIĘ Pierwszą część artykułu mamy już za sobą. Poruszyłem w niej moje początki i wątpliwości związane z narzuconą przez Chrześcijan „duchową” drogą. Ta część została napisana przeze mnie już kilka lat temu. Co prawda wprowadziłem do niej kilka poprawek, ale sens pozostał taki sam. Teraz czas na drugą część. Bardziej dojrzałą. Pisaną obecnie. Pokażę Ci jak dziś podchodzę do religii i wyjaśnię odwieczną zagadkę istnienia/nieistnienia Boga. Nowe przykazanie pierwsze: Bóg niejedno ma imię. Gdy zacząłem badać różne religie świata, doszedłem do zaskakującego wniosku. Wszystkie religie OPISUJĄ DOKŁADANIE TĘ SAMĄ SIŁĘ. Różnicę stanowi tylko to, jak tę siłę NAZYWAJĄ i jak ją INTERPRETUJĄ. Dla jednych będzie to Bóg, dla innych Allah, a jeszcze innych Uniwersalna Siła, DNA Wszechświata, Umysł, Świadomość, Energia, Chi, Prana, Nicość, Absolut czy Nieskończoność. Jakkolwiek by to nie nazywać – jest to dokładanie to samo. COŚ. Nawet całkowity ateista, który nie wierzy w nic – jednak w COŚ wierzy. Wierzy w pustkę. Wierzy, że nie ma nic poza nim. Wierzy w świat fizyczny. A wiec jego określeniem Boga jest Pustka. Nicość. I będzie miał rację! Bo tym dokładanie jest Bóg. Jest wszystkim i jest niczym. Długo zajęło mi zrozumienie tego. Nie chciałem się z tym zgodzić. Nie chciałem nawet o tym myśleć. W pewnym momencie, gdy słyszałem słowo „Bóg” czy „religia” od razu przewracałem oczami. Uznawałem to za gadanie zacofanych ludzi. I po części była to prawda. Bo ludzie zaślepieni przez religię są zwykle ubodzy duchowo. A przez to wypaczają wszystko co wiąże się z rozwojem duchowym. Przez takich fanatyków ten rodzaj rozwoju stał się bardzo „niemodny”. A podstawowym błędem jest twierdzenie, że to COŚ (np. Uniwersalna Siła) – ma tylko jedno imię. A na imię jej Bóg. Takie podejście, jak nie trudno zauważyć, jest GŁÓWNYM powodem sporów na tle religijnym. Od kiedy odrzuciłem Boga (co nie znaczy, że odrzuciłem Uniwersalną Siłę) – AKCEPTUJĘ KAŻDĄ WIARĘ. Nie przeszkadza mi to, że ktoś modli się do innego Boga. Ja wiem, że w ostateczności chodzi mu o tę samą siłę co mnie – tylko wyraża się o niej inaczej i inaczej ją interpretuję. Np. wyznawca Islamu jest zdolny zabić lub zginąć w imię swojego Boga. Dla mnie jest to niedopuszczalne, ale akceptuję to. Szanuję tę interpretację. Nowe przykazanie drugie: nikomu nie narzucaj swojej wiary. Osoby, które mocno w coś wierzą – szukają KAŻDYCH, nawet najgłupszych argumentów, aby tylko pozostać w spójności ze swoimi przekonaniami. Kiedyś czułem obowiązek nawrócenia ich z „niewłaściwej” drogi, aż zrozumiałem, że to jest głupie. Najmądrzejsze co mogę zrobić, to ich ZAAKCEPTOWAĆ i BYĆ PRZYKŁADEM (o byciu przykładem będzie w innym Przykazaniu). Dlatego już nie staram się kogoś „ratować” na siłę. Narzucać swoje zdanie lub nauczać mojej „jedynej” prawdy. Tak samo jak było z JEDYNYM imieniem Boga, tak samo jest z JEDYNĄ WŁAŚCIWĄ DROGĄ. Każda droga jest właściwa. Musimy się tylko wystarczająco rozwinąć duchowo, aby to zrozumieć (więcej wyjaśnień podam w kolejnych Przykazaniach.) Chęć narzucenia swojej wiary, poglądów czy przekonań – często niesie ze sobą więcej złego niż dobrego (mimo, że dobro i zło tak naprawdę nie istnieją). Podam przykład. Gdy Chrześcijanin zobaczy jak ktoś pali krzyż – uzna to za obrazę jego religii. Dla mnie krzyż JEST TYLKO SYMBOLEM. Jeśli ktoś spali krzyż, to w żaden sposób nie zrani moich uczuć do Boga. Mój Bóg nie jest krzyżem. Ja to rozumiem. Dlatego mnie to nie rusza. Nowe przykazanie trzecie: możesz robić wszystko. Akceptacja to kolejny krok na drodze duchowego rozwoju. W pewnym momencie zaczynasz rozumieć, że tak naprawdę nie istnieje coś takiego jak grzech. Możesz robić wszystko i „Bóg” na wszystko pozwala. A nawet do tego zachęca! Chodzi tylko o to, że im bardziej jesteś rozwinięty duchowo, tym mniej chcesz ranić innych. Automatycznie nie chcesz kraść, zabijać, oszukiwać, złościć się i walczyć. To naturalny proces. Ale jeśli musisz kogoś okraść, aby to zrozumieć – zrób to. Masz prawo to zrobić. Przynajmniej według prawa Bożego, a nie ludzkiego. Wiem jak to brzmi. To jakiś absurd. Oczywiście NIKT nie chce być okradziony. I każdemu będzie przykro, gdy ktoś go okradnie. A przynajmniej będzie mu przykro do czasu, aż zrozumie, że CZŁOWIEKA NIE DA SIĘ OKRAŚĆ (ale o tym innym razem). To co WOLNO Ci robić – jest niczym nie ograniczone. Możesz wszystko. Musisz tylko słuchać swojej intuicji i swojego sumienia, aby wiedzieć, czy rozwijasz się we właściwym kierunku. W takim razie dlaczego religia ZAKAZUJE robić wielu rzeczy? Już powinieneś to wiedzieć. Bez trzymania Cię w strachu religia nie ma nad Tobą żadnej kontroli. Musisz się czegoś bać, aby się jej słuchać. Nowe przykazanie czwarte: kieruj się miłością, unikaj strachu. Bóg, (czy jak nie zwać tej Siły) w którego wierzę – jest bezgranicznie miłosierny. Dlatego właśnie pozwala na robienie wszystkiego – łącznie z grzechem. Bóg, który na to nie pozwala wcale nie jest BEZGRANICZNIE miłosierny. Bóg, który karze za grzechy, wcale nie jest miłosierny. Bóg, który wybacza, ale tylko pod warunkiem – nie jest miłosierny. Tego „rozgniewanego” Boga już dawno odrzuciłem. Tak naprawdę możesz kierować się tylko dwoma wartościami. To dwie przeciwstawne siły. Miłość lub strach. Jest to na tyle szeroki temat, że mógłbym napisać o tym cały artykuł, dlatego podam tutaj samo streszczenie. Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść jak sądzi wiele osób, tylko strach. Gdy kogoś nienawidzisz łączysz ze sobą kilka różnych emocji (np. złość, zazdrość, gniew). W nienawiści jest mało miłości i dużo strachu. I głupoty. Ale mniejsza z tym. Chodzi o to, że za każdym razem, gdy wybierzesz miłość – znika strach. A gdy wybierasz strach – znika miłość. Jeśli chcesz się rozwijać duchowo – MUSISZ jak najczęściej kierować się miłością. Nowe przykazanie piąte: nie zabijaj – naprawdę nie zabijaj. Oryginalne Piąte Przykazanie brzmi: „Nie zabijaj”. Zgadzam się z nim. Niestety, mało kto się do niego stosuje. Ludzie interpretują je na DOWOLNE sposoby. Niektórzy nawet twierdzą, że chodzi WYŁĄCZNIE o zabijanie innych ludzi. Takie myślenie jest dla nich po prostu WYGODNIEJSZE. Jednak w końcu musi nadejść czas, gdy zrozumiemy, że „nie zabijaj” odnosi się do wszelkich żywych istot. Mam tu na myśli przede wszystkim zwierzęta, ale też drobne owady (np. komary), a nawet rośliny! Wiem co sobie myślisz. MUSIMY ZABIJAĆ, ABY PRZEŻYĆ. Jednak nie musimy. Aczkolwiek jak to zrobić – to już przewyższa zakres tego artykułu. Sam jeszcze nie jestem na tym etapie, więc na razie wstrzymam się z moją opinią. Jak dotąd zrezygnowałem z zabijania i wykorzystywania zwierząt (weganizm), a teraz kieruję się ku frutarianizmowi, ale przede mną jeszcze daleka droga. Według mnie każdy „duchowny”, który morduje zwierzęta jest godny współczucia. Po prostu zabijanie i rozwój duchowy nie idą w parze. Nowe przykazanie szóste: szukaj prawdziwego Boga. Ludzie, którzy przyjmują narzuconą im wiarę, z reguły przestają już dalej szukać. Uważają, że akurat religia, którą przyjęli jest tą NAJLEPSZĄ. A przecież nawet nie mieli wyboru! Urodzili się w danym kraju i narzucono im państwową religię. W ten sposób od dziecka wpaja się ideę Boga, ale niestety jest to Bóg wypaczony. Smutne jest to, że większość wierzących opiera się na Biblii, mimo że obecnie zawiera ona tylko skrawki tego, co było pierwotnie przekazywane. Reszta to nieporozumienie. Ludzie często się oburzają, gdy piszę, że Jezus był wegetarianinem lub że przez 18 lat pobierał nauki i nauczał w Tybecie. Po prostu Biblia o tym nie wspomina, a Kościół nie może sobie pozwolić na dopuszczenie tych faktów. Wierni mogliby uznać, że kościelny Bóg wcale nie jest tym ostatecznym Bogiem. Zaczęliby odchodzić od Kościoła w poszukiwaniu „prawdziwego” Boga. Właśnie o tym „prawdziwym” Bogu mówił Jezus. Rozumiał tę Siłę. To Coś. Dlatego potrafił czynić „cuda”, tak samo jak kapłani w Egipcie potrafili „przywołać” zaćmienie Słońca. To po prostu inteligencja kontra prosty umysł. Jezus mimo, że chciał dobrze – to jego przesłanie zostało przez lata wypaczone i poprzekręcane. I tak zrodził się dzisiejszy Bóg chrześcijański. Rozgniewany, mściwy i władczy. To nie jest ten sam Bóg, o którym mówił Jezus. Dlatego na swojej ścieżce duchowej powinieneś szukać prawdziwego Boga. Nie tego, o którym mówią religie. Bardziej takiego, którego odkrywa powoli fizyka kwantowa i nauka Wschodu. Nowe przykazanie siódme: jesteś Bogiem. Pisałem już o tym, że zawsze istnieje COŚ. Możemy to coś nazywać dowolnie. To COŚ zawiera w sobie wszystkie określenia. Jest Bogiem. Jest Siłą. Jest DNA Wszechświata. Jest Wszystkim. Jest Niczym. Aby dotrzeć do tego czegoś, co określam jako COŚ, wyobraź sobie, że dzielisz ziarenko piasku na pół. Potem jeszcze na pół. I znów na pół. Gdy zrobisz tak NIESKOŃCZONĄ ilość razy – dotrzesz do tego czegoś. Da się w ogóle to zrobić? Odpowiedz sobie sam. Rozwój duchowy prowadzi w końcu do zrozumienia, że Ty sam jesteś Bogiem. To Ty masz moc tworzenia, zmieniania i wiecznego trwania. Boska siła jest w Tobie. A nawet jest TOBĄ. Masz nieograniczone możliwości. Możesz dzielić ziarenko piasku aż w końcu odkryjesz, że zacząłeś DZIELIĆ SAMEGO SIEBIE. Wiem. Trudno to zrozumieć. To dlatego, że rozwój duchowy zaczyna się tam, gdzie ROZUM KOŃCZY. Najtrudniejsze jest to, że obecna nauka stoi w sprzeczności z rozwojem duchowym. Jest masa ludzi, którzy kochają dowody naukowe. I to oni najbardziej spowalniają rozwój (swój jak i innych). Odrzucenie nauki jest konieczne, jeśli chcesz wyjść poza ograniczenia rozumu. Rozumem nie pojmiesz swojego ducha. Możesz go tylko doświadczyć. Możesz nim być, ale nigdy go nie opiszesz rozumem. Dlatego właśnie jest tak wiele religii i tak wiele interpretacji tej jednej Siły. Nowe przykazanie ósme: określ w co wierzysz. Gdy ktoś zadaje mi pytanie: „Czy wierzysz w Boga?” – zawsze mam problemy z odpowiedzią. Po prostu nie wiem, O JAKIEGO Boga komuś chodzi. O tego Chrześcijańskiego? Czy o tę Wszechobecną Siłę Wszechświata? Nie mam pojęcia, na jakim poziomie rozwoju duchowego jest mój rozmówca. Dlatego nie wiem, czy zrozumie moją odpowiedź. Tak samo jeśli zapytasz mnie czy wierzę w św. Mikołaja. Z jednej strony – nie wierzę w staruszka z długą brodą, który przylatuje na saniach zaprzężonych w renifery. Ale z drugiej strony – wierzę, że świętym Mikołajem jest każdy z nas, gdy postanawiamy kogoś obdarować prezentem. Święty Mikołaj to my. Tak samo jest z Bogiem. Nie wierzę w człowieka z siwą brodą, który patrzy z niebios – ale wierzę w to COŚ, co jest określane jako „Bóg”. Nowe przykazanie dziewiąte: dobro i zło nie istnieje. Religia lubi nas karmić stwierdzeniami, że jedna rzecz jest dobra, a inna zła. To pozwala im utrzymywać kontrolę nad wiernymi. Jednak jeśli patrzymy na to wszystko z punktu widzenia „prawdziwego” Boga, to zauważymy, że nie ma tam miejsca na dobro i zło. Wszystko jest dobre lub złe w zależności od tego, jak na to spojrzymy. Oczywiście często nie jesteśmy w stanie tak się zdystansować do danej sytuacji, aby to dostrzec. Pojęcia dobra i zła to wyłącznie wymysł człowieka. Ludzka świadomość nie jest w stanie poznać dobra, jeśli nie stworzy sobie czegoś, co jest złe. Potrzebujemy kontrastów. Wtedy możemy wybierać. Tak więc nie musisz zastanawiać się czy robisz dobrze czy źle. Po to masz uczucia. Jeśli Twoje sumienie mówi Ci: nie rób tego, bo będziesz się źle z tym czuł – to nie rób. Nie musisz rozstrzygać dobra i zła. Bądź tym, kim czujesz, że chcesz być. Wyraź prawdziwego siebie. Nowe przykazanie dziesiąte: bądź przykładem. Jedyną słuszną drogę, którą możesz wybrać, to podążać za głosem swojej duszy. Rób to co czujesz, że powinieneś zrobić. Mów to, co czujesz, że powinieneś mówić. Doświadczaj. Twórz. Zmieniaj. Rozwijaj się. W cokolwiek wierzysz – dawaj tego przykład swoim życiem. Pokaż, zamiast przekonywać. Bądź tym. Odważ się popełniać błędy. Odważ się nie mieć racji. Udowodnij swoim życiem, że niemożliwe jest możliwe. Nie nawrócisz nikogo na właściwą drogę, dopóki sam nie zbłądzisz. Nie staniesz się mądrzejszy, dopóki nie uznasz, że wciąż jesteś głupi. Nie poznasz prawdziwego Boga, dopóki go nie odrzucisz. Nie słuchaj wyłącznie tego, co mówi Ci Twoja religia. Poszerzaj swoje horyzonty. Myśl! Słuchaj własnej intuicji. Jeśli czytając ten artykuł, czujesz, że coś w tym jest – zmień swoje poglądy. Jeśli czujesz, że piszę głupoty – napisz to w komentarzu i zamknij tę stronę. Wyraź siebie! I przestań się wreszcie bać… Podsumowanie Religia jest uniwersalna. Oznacza to, że ma swoje plusy i minusy. Zawiera zbiór przekonań, które pozwalają na kontrolowanie ludzkich zachowań. Z jednej strony daje ludziom poczucie bezpieczeństwa i sensu życia, ale z drugiej odbiera im wolność. Wiara w Boga może być największą pułapką, jeśli wierzymy w Boga opisywanego przez religię. Natomiast wiara w „Najwyższą Siłę Wszechświata”, która jest wszystkim i niczym – popycha nas w stronę rozwoju duchowego. W tym artykule chciałem pokazać Ci inne spojrzenie na sprawy religii. Uważam, że lepiej jest poznać obie strony medalu, nim go sobie powiesimy na piersi. Chciałem też pokazać, że zarówno wierzący w różnych Bogów, jak i niewierzący – wszyscy odwołują się do tej samej siły. Każdy ją tylko inaczej nazywa i inaczej ją interpretuje. A rozwój duchowy pozwala to ujrzeć. Takie jest przynajmniej moje zdanie. A co Ty o tym sądzisz? :) Artur Wójtowicz
W urnie jest 3 kule białe 4 czarne i 5 zielonych, losujemy 3 kule bez zwracania: A - nie bedzie kuli czarnej , B -Przynajmniej 1 czarna , C- będzie czarna lub zielona , D-będzie biała i czarna DAJE NAJ!!! prosze o pomoc Answer
Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 17:39 Minus i minus daje i plus daje minusPlus i plus daje i minus daje chodzi o mnożenie - powiedzmy, masz (-2)*(-2) wychodzi Tobie 4, ponieważ jest PARZYSTA liczba minusów. Natomiast, jeżeli masz (-2)*(-2)*(-2), to wyjdzie Tobie -8, ponieważ NIE MA PARZYSTEJ liczby minusów. W wypadku dzielenia jest dodajesz do siebie te same liczby, jednakże z różnymi znakami (+ i -) to ZAWSZE się zerują, np. 8+(-8)=0. blocked odpowiedział(a) o 17:34 Minus i minus daje plusplus i minus daje minusplus i plus daje plus Rick05b odpowiedział(a) o 21:12 To zależy np. -3+4=1-4+2=-2 Uważasz, że ktoś się myli? lub
plus i minus daje nam